Dziki Warszawa, w obecności blisko 200 posiadaczy karnetów, rozegrały pierwszy w tym sezonie przed własną publicznością (a ogółem drugi na swoim parkiecie) sparing przed zbliżającymi się wielkimi krokami rozgrywkami. Naszym rywalem był Anwil Włocławek - triumfator ostatniego sezonu zasadniczego i 3-krotny mistrz Polski. Niespodziewanie, po emocjonującej końcówce, spotkanie sparingowe zakończyło się remisem 76:76.
Pierwsza kwarta była wyrównana, a walka zacięta. Zaangażowanie zawodników nie wskazywało na to, że to tylko przedsezonowy sparing. Przez większość otwierającej części spotkania utrzymywała się kilkupunktowa przewaga Dzików. I tak też zakończyła się pierwsza odsłona po tym, jak trójkę na 19:14, na sekundy przed końcem rzucił Piotr Pamuła.
Po nieco ponad minucie drugiej kwarty, Anwil wyrównał, a chwile później Emmanuel Akot dał gościom prowadzenie (19:21). Anwil próbował odskoczyć, po drugiej trójce w meczu w wykonaniu Karola Gruszeckiego było już 20:26, a po chwili goście mieli już siedem punktów przewagi (22:29). Dziki jednak nie odpuszczały. Po faulu Krzysztofa Sulimy na Denzelu Anderssonie przy próbie za trzy, Szwed wykorzystał trzy rzuty wolne i był remis 29:29. Końcówka drugiej części gry należała do miejscowych, a wynik do przerwy na 37:33 efektowną trojką z… połowy boiska ustalił nowy rozgrywajacy Rickey McGill.
Dzika ucieczka po przerwie
Po przerwie, piąty bieg wrzuciły Dziki i odjechały - najpierw po trójce Janariego Joesaara na sześć (44:38), a w połowie kwarty nawet na dwanaście punktów (55:43 i 57:45 po indywidualnym wykończeniu Mateusza Szlachetki). Kwartę oba zespoły zamknęły przy 8 punktach przewagi gospodarzy (62:54).
Póżniej jednak za odrabianie strat wziął się Anwil, a po czterech minutach gry i akcji Justina Turnera, było już tylko 62:61. Ale Dziki Warszawa pokazały charakter. Akcję, w której o piłkę walczyły praktycznie w parterze, trojkązwieńczył Jarosław Mokros i zrobiło się 67:61, a na zegarze pozostawało trzy i pół minuty. Również za trzy odpowiedział jednak Gruszecki, a za moment Michał Michalak i mieliśmy remis po 67. 2+1 Janariego dalo oddech Dzikom (70:67). Po kolejnych udanych akcjach, ten sam zawodnik podsumował jedną z nich wsadem, było 74:67. Jednak trójki Gruszeckiego i Kamila Łączyńskiego - ta druga na 1,6 sekundy przed końcem - zmieniły końcowy rezultat na… remis 76:76.
- Kiedy przychodzą kibice, to wszystko nabiera innego, jeszcze większego znaczenia i zawodnicy inaczej reagują. Było to zresztą widać po tempie naszej gry i takiej energii, którą mieliśmy w tym meczu. Była ona na znacznie wyższym poziomie, niż w pierwszych trzech sparingach - mówił trener Krzysztof Szablowski, pytany o wysokie zaangażowanie i poziom emocjonalny sparingu, który pod względem sportowym i zaciętej walki przypominał raczej spotkanie ligowe.
Dziki Warszawa - Anwil Włocławek 76:76 (19:14, 18:19, 25:21, 14:22)
Dziki: McGlynn 18, Andersson 14, Joesaar 13, McGill 10, Szlachetka 8, Pamuła 5, Mokro 4, Aleksandrowicz 3, Grochowski 1.
Anwil: Gruszecki 21, Michalak 16, Petrasek 7, Ongenda 6, Taylor 6, Turner 6, Łączyński 5, Akot 4, Łazarski 3, Sulima 2.
Damian Juszczyk
Dziki Warszawa / SEC Newgate CEE